wtorek, 20 listopada 2018

Krem z pietruszki z pasternakiem

    Nadeszły zimne dni w związku z czym warto byłoby  się trochę rozgrzać. Moim zdaniem nic tak nie rozgrzewa jak talerz ciepłej, pożywnej zupy. U mnie w domu jada się dość dużo zup i wciąż się głowię jaką nową tu wymyślić , żeby rodzina była zadowolona , żeby było smacznie , niedrogo, pożywnie ale i trąciło czymś, czego jeszcze nie jadłam. Stąd pomysł na tę zupkę.   
    Pietruszka....do tej pory istniała dla mnie tylko nać, którą uwielbiałam i nadal wielbię. Korzenia używałam wyłącznie do wzbogacenia smaku wywarów, względnie do sałatki warzywnej lub pasztetu. No bo w końcu za jakie grzechy mam jeść korzeń....otóż niesłusznie. Ta zupa sprawiła, że polubiłam i korzeń pietruszki. Nie wiem czy wiecie ale zawiera w sobie bardzo dużo żelaza i powinno się znaleźć w diecie każdej zmęczonej osoby a nie tylko anemików ;) W zupie zawarłam więc i korzeń i nać pietruszki co dało walory nie tylko wizualne ale też smakowe.
          "Figa z makiem z pasternakiem" - jako dziecko często to mówiłam kiedy nie chciałam czegoś komuś powiedzieć albo dać. Nie wiedziałam wtedy, że pasternak to wspaniałe , zdrowe warzywo. Zostało , sami przyznacie, mocno zapomniane.  Jeśli na niego spojrzymy możemy pomylić go z korzeniem pietruszki, dla mnie to jednak troszkę " opalona" pietruszka. Smak zaś ma słodko- orzechowy. Ma mnóstwo właściwości odżywczych a dzięki dużej zawartości witaminy C jedzmy go dla podniesienia odporności. Zawiera także dużo błonnika co zapobiega zaparciom i wpływa korzystnie na naszą sylwetkę.
          Aby zachęcić Was do wypróbowania przepisu dodam, że zupa jest tania, zdrowa dość i szybko się ją robi.

Składniki :
- warzywa korzeniowe: seler, pietruszka , pasternak w ilości 700- 800g. Pamiętajcie, że przeważać ma pietruszka
- natka pietruszki
- duża cebula
- 3 małe gruszki
- 100 ml jogurtu naturalnego
- 1 dość duża łyżka masła
- bulion warzywny - tyle, żeby przykryć warzywa - u mnie 600 ml
- sól, pieprz, gałka muszkatołowa

Wykonanie:
Korzeń selera, pietruszki i pasternaku obieram i kroję w dość grubą kostkę. Cebulę obieram i kroję w drobną kosteczkę, gruszkę obieram i kroję w paski. Na patelni o średnicy 28cm rozgrzewam masło. Kiedy się rozgrzeje wrzucam seler, pietruszkę i pasternak. Smażę na złoty kolor ok 15 min a potem dodaję cebulę i gruszki (W tym miejscu muszę po prostu powiedzieć, że zapach jest oszałamiający - aż człowiek robi się głodny) Smażę do momentu zeszklenia cebuli. Przekładam do garnka i zalewam bulionem tyle tylko by zakryć warzywa. Gotuje do miękkości, miksuję. Na koniec doprawiam do smaku a następnie dodaję jogurt naturalny. Mieszam. Na każdą porcję dodaję posiekaną natkę a tym razem dołożyłam jeszcze chipsów z selera.




Najlepszą pochwałą mojej zupy były słowa mojego dziecka , cyt" Mamo  ta zupa jest tak pyszna, że nawet Makłowiczowi spadłyby portki" . Z góry przepraszam pana Makłowicza ale urosłam jak to usłyszałam ;) Ciekawa jestem czy Wam będzie zupa tak smakowała jak mojej rodzinie. Zachęcam do dzielenia się w komentarzach:)

piątek, 9 listopada 2018

Rogaliki drożdżowe z prażonymi jabłkami

Dziś trochę słodyczy. Ciasto drożdżowe ,oprócz tego, że stanowi fajną przekąskę np do szkoły , czy pracy to jeszcze można zrobić je razem z Milusińskimi co bardzo zawęzi więzi. Przypominam , że już 15 min wspólnie i aktywnie spędzonego czasu dziennie pozwala stworzyć fajną i bezpieczną więź emocjonalną z naszymi pociechami.

Składniki:
- kostka świeżych drożdży ( 200g)
- 12 łyżek cukru
- 125 g masła
- 3 jajka + jedno do smarowania wierzchu rogalików
- ok 750 g mąki typ 650 + trochę do podsypania
- szklanka ( ok. 220ml) mleka w temp. pokojowej
- prażone jabłka

Wykonanie:
Na początek robimy zaczyn, czyli drożdże z połową cukru, mlekiem i mąką mieszamy i odstawiamy do wyrośnięcia. Po tym czasie dodajemy przestudzone, roztopione wcześniej masło, jajka i przesianą mąkę i wyrabiamy.
Kiedy ciasto będzie piękną , sprężystą kulą, dzielimy je na min.dwie części. Jedną rozwałkowujemy na kształt okręgu a drugą zostawiamy ( niech sobie jeszcze rośnie). Okręg dzielimy na części jak pizzę. Na każdy taki trójkąt , na szeroką część nakładamy prażonych jabłek i zwijamy w rogalik a następnie podwijamy trochę brzegi. Gotowe rogaliki układamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia lub matą ( zależy kto co ma i lubi). Smarujemy rozkłóconym jajkiem i wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180C pieczemy do złocistego koloru. Ja swoje piekłam ok.12 min. Wszystko zależy jednak od wielkości rogalików.




wtorek, 6 listopada 2018

Sałatka z pora II

Dziś znów sałatka. Jakoś się tak składa, że dla mnie jest to szybka alternatywa na posiłek- zwłaszcza jak wyjeżdżam. Moja św. pamięci Teściowa robiła tę sałatkę na specjalne okazje. Jako , że dodawała dużo pora danie to było trochę ostre i nie bardzo wszystkim przypadało do gustu. Postanowiłam je trochę złagodzić i tak powstała moja wersja. Oryginalną znajdziecie tutaj. Por zawiera w sobie bardzo dużo żelaza- dużo więcej niż buraki, dlatego polecany jest osobom z niedokrwistością.

Składniki:
- 4 białe części z małych porów
- 1 duże jabłko albo dwa małe
- 1 duża gruszka albo dwie małe
- puszka groszku ( duża lub mała , zależy jak lubicie)
- 5 jajek ugotowanych na twardo
- 5 małych ogórków konserwowych
-  porządna garść posiekanej kapusty pekińskiej
- 2 łyżki majonezu
- 1 łyżka jogurtu naturalnego
- 1 łyżeczka łagodnej musztardy
- 1 łyżeczka płynnego miodu
- sól, pieprz do smaku

Wykonanie:
Pora myję , kroję a następnie siekam na cienkie półplasterki. Jajka i ogórki kroję w kostkę. Gruszki i jabłka obieram , pozbawiam gniazd nasiennych i kroję w kostkę taką samą jak jajka i ogórki. Wszystko wrzucam do miski. Dokładam do tego kapustę, odsączony groszek i mieszam. Z majonezu, jogurtu, musztardy, miodu, soli i pieprzu robię sos ( oczywiście poprzez dokładne wymieszanie składników). Dodaję go do sałatki i dokładnie mieszam.



poniedziałek, 5 listopada 2018

Sałatka z awokado, jajkiem i słonecznikiem

Nie ma to jak przygotować potrawę składającą się z samych rzeczy, które człowiek lubi. Jeśli jeszcze dołożymy do tego fakt, że potrawa ta to samo zdrowie i można ją jeść nieomalże bezkarnie to znak, że to muszą być warzywa. Tak!! to jest sałatka- moja ulubiona ostatnio. Zawiera w sobie pysznie chrupiącą sałatę lodową, cudownie orzechowe w smaku awokado, które w dodatku jest skarbnicą tłuszczu omega-3. Do tego papryka czerwona , która zawiera w sobie magnez, wit. C, D ale też mnóstwo antyoksydantów i uwaga - działa przeciwzmarszczkowo!!. Do tego klasyczne połączenie jajka i pomidora...hmmm...żałuję już , że ją zjadłam i chyba sobie dorobię ;)

Składniki :
- pół awokado
- pół czerwonej papryki
- 2-3 jajka ugotowane na twardo
- 2-3 śliwkowe żółte pomidory ( lub czerwone)
- pestki słonecznika
- sałata lodowa - do smaku
- szczypta soli i ew. do smaku trochę lnianego oleju ( drogie panie gorąco polecam!!)

Sałatę myję , osuszam papierowym ręcznikiem i drę w kawałeczki. Awokado kroję w cienkie kawałeczki. Pomidora i paprykę kroję w w plasterki i cienkie paseczki. Jajko kroję w ćwiartki. Wszystkie składniki łączę ze sobą, posypuję prażonym słonecznikiem - bo w końcu każda sałatka lubi jak coś chrupie . Delikatnie solę i skrapiam olejem lnianym. Olej ten jest  szczególnie polecany , gdyż ma w sobie mnóstwo kwasów  omega- 3 i obniża cholesterol LDL .




poniedziałek, 29 października 2018

Kotlety mielone z ryżem

Muszę przyznać, że kotlety je zjadłam pierwszy raz w barze studenckim. Nie wiem czy głód ( niekoniecznie wiedzy) to sprawił, czy umiejętności nowego kucharza ale byłam nimi zachwycona. Postanowiłam zrobić je w domu, oczywiście po swojemu. Kotlety są bardzo delikatne i syte. Ważne też, że wychodzi ich dużo więcej, więc są nie tylko smaczne ale i ekonomiczne.

Składniki:
- 1,5 kg mięsa mielonego - najlepiej mieszanego ( wołowo - wieprzowego)
- 100 g ryżu
- 1 duża cebula
- 2 duże ząbki czosnku
- odrobinę bułki tartej
- sól, pieprz, kurkuma,
- natka pietruszki do smaku
- olej do smażenia
- 2 - 3 jajka kurze

Wykonanie :
Ryż gotuję do miękkości, studzę i dodaję do mięsa. Cebulę kroję w kosteczkę a czosnek drobno siekam. Podsmażam , trochę studzę i dodaję do mięsa. Dodaję jajka, posiekaną natkę pietruszki i doprawiam do smaku.  Formuję kotlety i na koniec obtaczam  je w bułce tarte, po czym smażę na złoty kolor.




środa, 24 października 2018

Pasta ze słonecznika z pomidorami i żurawiną

Podobnie do wielu mam  staję codziennie przed dylematem z czym zrobić kanapki. Staram się co i rusz wymyślić coś nowego, co zachęci moje dziecię , zwłaszcza do śniadań. Tym razem prezentuję Wam pyszną  i bardzo zdrową pastę z ziaren słonecznika.  Warto tu wspomnieć, że pestki te są bardzo bogatym źródłem fitosteroli ( obniżają cholesterol)  i witaminy E  ( witamina zdrowia i młodości). Polecam więc pastę nie tylko dla dzieci. Poza tym drogie Mamy - poza czasem namaczania pestek pastę robi się w niecałe 5 minut.

Składniki :
-  pół szklanki  ( ok.50-60g) pestek słonecznka
- 4 łyżki wody
- 6-7 suszonych pomidorów + olej z pomidorów ok 100ml
- garść suszonej żurawiny
- 1 średnie jabłko.

Wykonanie:
Wieczorem wsypuję pestki  do szklanki mniej więcej do połowy i zalewam wodą. Zostawiam do rana. Rano odsączam i wrzucam do blendera.  Dolewam wodę, olej z pomidorów oraz same pomidory. Jabłko obieram, kroję ( obojętnie jak). Wszystko razem  miksuję w gładką pastę .




wtorek, 23 października 2018

Makaron z cukinią i suszonymi pomidorami

Czasem jest tak, że wracam do domu z pracy , głodna jak wilk i totalnie nie chce mi się gotować. W głowie pojawia się taka myśl.." a może coś gotowego?" Zaraz jednak ją odganiam. Wysoko przetworzone jedzenie jest bardzo niekorzystne dla naszego organizmu. Zawsze w domu mam coś, co skomponowane razem tworzy coś pysznego a jednocześnie nie trzeba na to zbyt długo czekać. Tak było tym razem. Danie to jest bardzo szybkie bo w zasadzie trwa to tyle ile gotowanie makaronu . Polecam żebyście spróbowali . Niekoniecznie musicie mieć te same składniki co ja - możecie wrzucić co macie w lodówce ale...zachęcam do spróbowania tej wersji bo jest ciekawa w smaku. Jest to solidna porcja dla dwóch osób ale i 3 zjedzą spokojnie.

Składniki :
- 250 g makaronu spaghetti
- pół średniej wielkości cukinii
- 5-6 suszonych pomidorów + 2 łyżki oleju, z którego je wyjeliście
- garść suszonej żurawiny
- garść posiekanej natki pietruszki
- 2 ząbki czosnku
- sól, pieprz do smaku

Wykonanie:
Na początek wstawiam wodę na makaron a gdy się zagotuje wrzucamy makaron i gotuję al dente. W czasie kiedy oczekuję na naszą pastę, cukinię myję i ścieram na tarce o dużych oczkach. Czosnek  i pomidory kroję w plastry . Na patelni rozgrzewam olej pomidorowy. Na rozgrzany wrzucam czosnek. Ja smażę ten czosnek do momentu, w którym zbrązowieje a potem wyrzucam . Na taki zaromatyzowany tłuszcz wrzucam cukinię, pomidory oraz żurawinę i chwilę smażę. Jak cukinia i żurawina trochę zmiękną wrzucam ugotowany makaron i dobrze mieszam. W tym momencie wyłączam ogień pod patelnią.  Na koniec posypuję pietruszką i doprawiam do smaku solą i pieprzem.



czwartek, 18 października 2018

Kartacze z mięsem z prażoną cebulką

 Było już słodko , teraz czas na coś konkretniejszego. Danie to jest tradycją w mojej rodzinie. Moja babcia przywiozła go ze swego rodzinnego domu, robiła go moja mama, ciotki a teraz zrobiłam i ja. Nie należy do dań prostych i szybkich ale do tych smacznych i sentymentalnych.  Jest dość tanie , bo nie oszukujmy się - w sezonie ziemniaki są dość portfeloznośne ;) Ważne jest by przyrządzając tę potrawę używać starych ziemniaków bo są dość mączyste a o to chodzi. Młode mają w sobie za dużo wody. Na pewno są gospodynie , które potrafią zrobić kartacze z młodych ziemniaków, jednak ja zalecam użycie tych starszych kartofli. Są też różne szkoły robienia kartaczy- ja przedstawiam Wam przepis według mojej rodziny i kłócić się nie będę, że są inne wersje przyrządzania tego dania. Do rzeczy jednak.

Składniki :
- 1 kg ziemniaków gotowanych
- 1 kg ziemniaków surowych
- 2 średnie cebule
- pól kilo mięsa gotowanego - może być z poprzedniego dnia albo z rosołu
- 2-3 ząbki czosnku
- garść natki pietruszki
- sól, pieprz, majeranek , kurkuma do smaku
- olej
- mąka pszenna i ziemniaczana
-  jajko

Wykonanie :
Na początek należy uprażyć  cebulkę. Praży się dość długo i może być podana nawet na zimno. Cebulkę pokroiłam w kostkę , wrzuciłam na patelnię i wlałam olej - tyle, żeby przykryć cebulę. Włączyłam średni ogień i zostawiam do uprażenia. Nawet za dużo mieszać nie trzeba - co jakiś czas zwróćcie uwagę, czy są pęcherzyki powietrza na cebulce i jaki ona ma kolor. Jeśli pęcherzyki są, znaczy jeszcze trzeba prażyć. Cebula będzie gotowa jak nabierze pięknego, brązowego koloru i będzie chrupka w smaku.
Mięso do farszu trzeba zemleć- jak do pasztetu, następnie dodałam jajko, posiekaną natkę, sól, pieprz , kurkumę , majeranek i sprasowany czosnek. Farsz powinien być nadmiernie słony, mieć odrobinę za dużo pieprzu i czosnku. Uwierzcie - po ugotowaniu kartaczy smak się zbilansuje. Jeśli będzie za mało przypraw może być za mdło.
Ziemniaki ugotowane przecisnęłam przez praskę a surowe starłam jak na placki ziemniaczane - na tarce o drobnych oczkach. Surowe ziemniaki u mnie w domu nakłada się na czystą  ściereczkę i wyciska sok. Sok wyciskamy do miski bo na dnie odłoży się drogocenna skrobia. Dlatego tak ważne jest aby ziemniaki miały jej dużo a mało wody.  Odciśnięte ziemniaki łączymy z ugotowanymi. Trzeba to zrobić w miarę szybko , żeby te surowe nie ściemniały. Dodajemy obie mąki- ilość zależy od tego ile w ziemniakach jest wody. Czy dobrze odcedziliście te gotowane i jakie były te surowe. Dodajemy też najpierw skrobię , która osadziła się na dnie soku z odciśniętych surowych ziemniaków. Mąki dodajemy po łyżce pszennej i ziemniaczanej. Wyrabiacie ciasto i patrzycie ile jeszcze tej mąki potrzeba.  Teraz możecie zrobić test ciasta- to pomysł pana Okrasy, z którego korzystam.  Kuleczkę ciasta wrzucamy do osolonego wrzątku i kiedy wypłynie, upłyną jakieś 3 minuty próbujecie. Jeśli jest dobre to znaczy, że ciasto również i nie będzie problemów z kartaczami ;)
Z ciasta najlepiej uformować duży wałek i odkrajać plastry. Taki plaster kładziecie sobie na dłoń  i rozgniatacie na całą szerokość i długość dłoni. Na środek kładziecie farsz i zalepiacie. Potem delikatnie formujecie roladę. Jeśli ciasto za bardzo klei się do dłoni wystarczy zmoczyć dłoń w zimnej wodzie. Odkładacie roladkę na oprószoną mąką deskę lub stolnicę. Wrzucamy kartacze do osolonego wrzątku - ja jeszcze do wody wrzucam majeranek. Gotujemy jakieś 3-5 minut od wypłynięcia. Dokładnie tyle ile potrzebowaliście na swoją kuleczkę próbną ;) Podaje się polane olejem z prażonej cebulki oraz posypuje cebulką.
Nie przejmujcie się, jak Wam nie wyjdzie dużo - dwa kartacze starczają na bardzo głodną osobę bo to dość syte danie ;)



Na koniec mała ciekawostka - moja babcia, jak zostawało jej ciasto, robiła z niego małe kuleczki i gotowała w mleku. Powstawała z tego podobno pyszna zupa mleczna. Nie wiem - mojej mamie ani mnie nigdy nie zostało ciasta. Mogę polegać jedynie na tym co mówi moja mama bo pamięta smak z dzieciństwa. Obiecuje jednak powiedzieć Wam jak tylko się dowiem - chyba, że ktoś z Was zechce podzielić się swoim doświadczeniem w komentarzu.

wtorek, 16 października 2018

Małomiasteczkowa Pani Domu : Ciasto kruche - nie tylko dla początkujących

Małomiasteczkowa Pani Domu : Ciasto kruche - nie tylko dla początkujących:              Dziś moja bajka o cieście kruchym.  Dlaczego bajka? bo moja rodzina uwielbia ciasta na kruchym spodzie. Dlaczego moja? Bo do zn...

Ciasto kruche - nie tylko dla początkujących

             Dziś moja bajka o cieście kruchym.  Dlaczego bajka? bo moja rodzina uwielbia ciasta na kruchym spodzie. Dlaczego moja? Bo do znudzenia będę powtarzać - moja kuchnia moje sprawdzone przepisy, zasady itd. Wiem, że co dom to inaczej się robi - ja robię tak i u mnie się sprawdza.
             Jeśli jesteście wiernymi czytelnikami mojego bloga to wiecie, że robię dużo ciast na kruchym spodzie. Jeśli po raz pierwszy ( mam nadzieję, że nie ostatni) zajrzeliście to właśnie się dowiedzieliście, że kruche ciasto jest u mnie w domu robione bardzo często.
Jego zaletą jest to , że robi się go łatwo, szybko i jeśli zamiast masła użyjecie margaryny w dodatku tanio.  Jest podstawą tart, pasztecików, ciasteczek i wielu innych pysznych wypieków. Z tego też powodu postanowiłam poświęcić cały post pisząc wyłącznie o cieście kruchym. Nie - nie będzie tylko opowieść. Pokażę także krok po kroku jak się go robi u mnie w kuchni :)
               Bajka zaczyna się prosto - weź dobrze schłodzony tłuszcz, mąkę i żółtko. To w zasadzie tyle jeśli chodzi o cały przepis bazowy. Jeśli chcemy mieć ciasto słodkie dodajemy cukier , jeśli słone sól. OK , tylko w jakich proporcjach. Zasada jest prosta, wyczytałam ją kiedyś w bardzo starej książce kucharskiej i się sprawdza : 4:2:1 czyli - 4 części mąki, 2 części tłuszczu i jedna część cukru. Przekładając na język współczesny : 400 g mąki, 200g masła/margaryny, 100g cukru pudru. Do takiej ilości ja dodaję 2 żółtka.  Dlaczego nie całe jajka? Ponieważ białko zmniejsza kruszenie ciasta a to przecież ciasto kruche czyli musi się kruszyć . Czasem w starych przepisach znajdziecie  żółtko gotowane - można dodać poprzez przetarcie przez sito ale wtedy ciasto jest mniej plastyczne.  Najlepszą mąką jest mąka krupczatka. Dla początkujących lub młodych czytelników to jest mąka typ.500. Jeśli dodacie mąki tortowej czyli typ 450 może być ciut zbyt kruche ( sprawdziłam ;) ) Jest to mąka o średniej zawartości glutenu. Te o większym typie świetnie nadają się na ciasta drożdżowe i chleby czyli wszędzie tam , gdzie ciasto lubi rosnąć. O cieście drożdżowym - moim osobistym ulubionym rodzaju ciasta ,będzie następny post o przepisach podstawowych. Teraz jeszcze przed przepisem ważna sprawa. Do ciasta kruchego nie dodajemy proszku do pieczenia. Jeśli chcecie dodać proszek wtedy dodajecie mniej tłuszczu i ciasto jest rodzaju półkruchego. Przynajmniej ja zostałam tak nauczona.
 Pokaże Wam dziś jak zrobić ciasto kruche - słodkie. Jeśli chcecie wytrawne zamiast cukru dodajcie soli w proporcji 1 -2% w stosunku do ilości mąki. Możecie wszystko wrzucić do miksera z nakładką typu "K". No ale nie każdy ma mikser z taką nakładką a niektórzy lubią tradycję.;)  Przystępujemy do dzieła.


Krok 1:
 Przesianą przez sitko  mąkę - 400 g  z cukrem pudrem - 100g ( ja dodałam tu mniej ok. 60 g gdyż akurat ten spód miał być pod jabłecznik a prażone jabłka wyszły dość słodkie)  mieszamy na stole, lub stolnicy. Dlaczego z cukrem pudrem? Bo cukier kryształ , czyli ten tradycyjny może się nie rozpuścić ( bo w czym?) i możecie mieć w cieście twarde grudki.


Krok 2:
Dodajemy dobrze schłodzone masło/margarynę-  200g  pokrojoną w kawałeczki. ( tak jest prostu łatwiej) Mieszamy nożem , lub siekaczką do uzyskania konsystencji piasku. Dlaczego nie w ręku? Można w ręku rozcierając między palcami środkowym, wskazującym i kciukiem ale kruche ciasto lubi zimno a palce są ciepłe.... więc pozostawiam Wam to do przemyślenia. Ja to robię siekaczką lub nożem .



Krok 3: 
W środku piasku robimy wgłębienie  i wrzucamy tam 2 surowe żółtka. Następnie wszystko razem ugniatamy do uzyskania gładkiego ciasta.




W takiej proporcji ciasto robię wtedy , kiedy potrzebuję dwóch warstw - góry i dołu lub spodu i dekoracyjnej krateczki czy innych esów floresów. Taki wałeczek więc przecinam na pól, owijam w folię spożywczą lub wkładam do woreczka i wkładam do lodówki na minimum godzinkę . Możecie takie ciasto zrobić dzień, dwa przed pieczeniem albo jeszcze wcześniej i wrzucić do zamrażarki. Takie ciasto w zamrażarce można przechowywać ok. 3 miesięcy , w lodówce tydzień do dwóch.


Możecie do ciasta dodać łyżkę kopiastą kakao i będzie ciasto ciemne kruche. Albo dzielicie na pół i do połowy dodajecie kakao - według uznania.


Po wyjęciu z lodówki , stół/stolnice podsypuję mąką i rozwałkowuję ciasto. Na wałku przenoszę do formy. Jako, że ciasto ma w sobie dużo tłuszczu nie trzeba już smarować formy tłuszczem ale ja dla swojej wygody , jeśli mam tradycyjną  formę, to wykładam ją papierem do pieczenia.
Ciasto piecze się w temp. ok 200C do 30 min. Wszystko zależy od tego jak dużo macie ciasta , czy pieczecie samo czy z nadzieniem itd.


poniedziałek, 15 października 2018

Jabłkowa chrupanka

Moi drodzy!!
Dziś wracam do życia po praktycznie 3 latach niepisania. To nie było tak, że nie gotowałam czy nie próbowałam nowych rzeczy. To wszystko było! Kwestia była nadmiaru obowiązków. Praca, studia, rodzina...sami wiecie jak to jest. Doszłam do momentu , w którym przyszła refleksja co zrobić z blogiem. Miałam do wyboru zrezygnować i pożegnać się z Wami dziękując za owocną współpracę lub wrócić. Decyzja nie była łatwa ale serce moje jest połowicznie w kuchni ( druga połowa to psychologia , ale to bardziej zawodowo ;) ) . Nie umiem i nie chcę z tego zrezygnować. Daje mi to odprężenie, satysfakcję i możliwość poznania nowego - tego nigdzie nie kupię a w naszym zabieganym świecie jest to bezcenne. Może nie będę publikować codziennie - zwłaszcza , że weekendy są do lutego nadal uczelniane ale postaram się kilka razy w tygodniu wrzucić coś ciekawego i smacznego.
Na kolejny początek chciałabym podzielić się z Wami przepisem, który wykorzystuję dość często ponieważ, jest to ulubione ciasto mojej rodziny. Mam też opracowane sztuczki, żeby przyspieszyć pieczenie takie jak zrobienie od razu większej ilości ciasta czy wekowanie jabłek. Dlatego też lubię tę chrupankę , gdyż wszystkie produkty można przygotować wcześniej a złożenie ich razem zajmuje max. 5 minut.
Jak zwykle zapraszam do próbowania  i komentowania:)

Składniki:
- 500 g mąki krupczatki
- 250 masła/margaryny
- 3 duże żółtka lub 4 małe
- 100g cukru pudru
- ok 1kg jabłek + cukier do jabłek + cynamon do smaku + 100ml wody


Wykonanie:
Przesianą mąkę łączę z cukrem pudrem. Siekam z masłem a na koniec dodaję żółtka. Wszystko razem zagniatam w jednolite ciasto.  Ciasto dzielę na 2 części i każdą oddzielnie wkładam do woreczka. Odkładam na minimum godzinę do lodówki.
W tym czasie prażę jabłka.  Obrane i pokrojone w kostkę jabłka wrzucam do garnka lub patelnię dodaję cukier do smaku ( wszystko zależy od tego , jak słodkie macie jabłka) i wodę. Smażę/gotuję do miękkości na koniec dodaję cynamon. Trochę studzę.
Ciasto po schłodzeniu rozwałkowuję na kształt blachy . Tym razem u mnie blacha 22x40cm. Wyłożyłam papierem do pieczenia a następnie rozwałkowałam i wyłożyłam spód ciasta. Na to ułożyłam jabłka. Z drugiej części  wycięłam paseczki i ułożyłam w kratkę na wierzchu a z pozostałej części wycięłam jabłuszka. Piekę w temp. 180C bez termoobiegu do momentu, w którym ciasto uzyska piękny brązowy kolor. To ok. 30 - 40 min.




W następnym poście będzie więcej informacji na temat samego kruchego ciasta czyli przepis podstawowy wyjaśniający: co, dlaczego  i jak z tym kruchym ciastem jest . Zapraszam!

piątek, 4 maja 2018

Psychologia Diety


                            Nie znam osoby pełnoletniej- można rzec dorosłej, zwłaszcza płci żeńskiej, która choć raz w swoim życiu nie była na diecie. Zdarza się to zwłaszcza wiosną, lub przed jakąś ważną uroczystością rodzinną, że PANI DIETA wkracza impetem w nasze życie. Powodów jej przybycia jest cała masa, ale głównym z nich jest to, że nagle okazuje się, że wiosna, co prawda już przyszła, ale pewne części naszego ciała za nią nie nadążają. Mało tego jeszcze sobie, otulone zimowym tłuszczykiem, grzecznie drzemią. Nagle nasza ulubiona bluzka „zbiega” się w praniu, nasze jeansy podążają za nią a ulubiona mała-czarna pewnie zostaje zamieniona na mniejszy rozmiar przez jakąś złośliwą bestię. Wtedy zapraszamy panią Dietę i ona zaczyna rządzić naszym życiem zastępując, co poniektórym nawet zdrowy rozsądek. Wiem, co piszę, bo sama niejednokrotnie to przechodziłam. Rodzajów diet, które przeszłam nie da się zliczyć i pewnie powstałaby z nich nie mała książka. Skutek był jednak jeden – każda pomagała na chwilę i ciągnęła jeszcze za sobą swego ulubieńca - efekt jo-jo. Nie lubię nieproszonych gości, więc skorzystałam z tego, co praktycznie każdy z nas ma – intelektu. Usiadłam i pomyślałam.  Z myślenia wyszedł efekt dwojaki, bo, pomijając fakt, że przyniosło  pozytywny skutek to jeszcze od myślenia moi drodzy też się chudnie.  Wyciągnięte wnioski, przetestowane na mojej skromnej osobie i jak obserwuję paru innych, przedstawiam poniżej:
1.     Nie ma diety –cud – nie oszukujmy się ( wystarczy, że reklamy to robią) Zbierając tłuszczyk przez ileś tam lat nie schudniemy w miesiąc tyle ile chcemy- no chyba, że zabieg liposukcji; choć osobiście nie polecam, drogie to i nie do końca zdrowe. Mądre książki piszą, że zdrowy spadek wagi to 05- 0,7 kg tygodniowo. Biorąc pod uwagę, że miesiąc ma około 4 tygodni – zdrowo jest zrzucić 2-4 kg miesięcznie. I tu nasuwa się pytanie, – o co właściwie nam chodzi: o kilogramy czy o centymetry? Czy ktoś chodzi z wagą wypisaną na czole? Osobiście nie zauważyłam, ale jeśli ktoś coś, niech daje znać.
2.     Nie ma diety idealnej dla każdego – każdy z nas jest inny. Jeden lubi brokuły, drugi kocha schabowe. I to jest właśnie piękne! Nie patrz na to, że koleżanka na stosowanej właśnie diecie schudła 10 kg i już od jutra ją zaczynasz- bez względu na cenę. Weź proszę pod uwagę, że ta koleżanka ma inną przemianę materii niż Ty, inną sytuację życiową, inne nawyki żywieniowe a przede wszystkim inne SMAKI i inną sytuację zdrowotną. Ile ludzi tyle smaków, upodobań, nawyków itd. – nie jesteśmy tacy sami, więc dlaczego ma być jedna i ta sama dieta dla każdego? Ok – niech będzie ich 10 no dobra- 100, a ile jest ludzi? No właśnie. Stąd następny punkt
3.     Zanim zaczniesz dietę: przypatrz się sobie trochę –jesteś niepowtarzalną jednostką ludzką. Weź sobie zeszyt i przez tydzień tylko, zapisuj, co jesz i w jakich ilościach. Bez żadnego tam liczenia kalorii, po prostu pisz. Nie masz czasu latać z zeszycikiem? I na to jest rada – na pewno masz telefon. Pewnie też możesz robić nim zdjęcia – zrób fotkę jedzeniu, przed jego skonsumowaniem. Taki album czy spis pozwoli Ci uświadomić sobie, co jesz, kiedy, w jakich ilościach. Na pewno wiesz też, co lubisz, z czego możesz zrezygnować a bez czego żyć nie możesz, no, bo jak zdeklarowanego mięsożercę przerzucić nagle na warzywka.
4.     Wyznacz sobie małe cele – zapraszasz panią Dietę do siebie i pierwsze pytanie, jakie Ci zadaje to jest: ile chcesz schudnąć? Strzelasz 20 kg- no, bo czemu nie, zawsze chciałaś/chciałeś tyle zrzucić.  W tym momencie ja wierzę w Twoje chcenie-, bo czemu nie, mało tego – wierzę, że możesz to osiągnąć, ale jest to cel daleki, który biorąc pod uwagę Twoje zdrowie możesz osiągnąć, w pięknych okolicznościach przyrody, za jakieś 6 m-cy. Spróbuj zrobić inaczej, – na czym Ci zależy najbardziej w TYM MOMENCIE? Może chcesz się po prostu dopiąć w jeansy, może chcesz zapiąć płaszcz, ale brakuje Ci 2 cm, a może brakuje Ci pomysłów i chcesz schudnąć po prostu 3 kg. To osiągniesz znacznie szybciej niż te 20 kg. A jaka potem satysfakcja…
5.     Odróżnij głód od apetytu – głód czujemy, kiedy ssie nas w żołądku, kiszki marsza grają a od ostatniego posiłku minęło już sporo czasu. Apetyt czujemy, kiedy widzimy apetyczny serniczek, lody z owocami albo – tu wersja dla mięsożerców- apetyczny, duży stek z masłem szałwiowym. Ponadto jest coś takiego wstrętnego jak głód emocjonalny. Przypatrz się, kiedy i co jesz, – jeśli w smutku, nerwach, zmartwieniach lub wręcz przeciwnie – wielkiej radości sięgasz po coś słodkiego, ( bo tak zazwyczaj jest) to pewnie odczuwasz głód emocjonalny. Dzieje się tak, dlatego, że nasz system nerwowy do prawidłowego funkcjonowania potrzebuje glukozy. Jak się denerwujemy, zwiększamy jej zużycie a więc organizm krzyczy – więcej cukru!! O głodzie emocjonalnym, jako, że to temat rzeka, może w innym artykule.
6.     Zacznij powoli – człowieku proszę: nie katuj się! Nasz żołądek jest elastyczny i potrafi się pięknie rozszerzać. Z wielkości małej miseczki ( tu strzelam) - 200 -300 gramowej przechodzimy do michy, w której i 2 kg się zmieści. Jednakowoż nie dzieje się to z dnia na dzień. Rozszerzaliśmy sobie brzuszki powoli, niezauważalnie i co teraz? Chcesz od razu to zmienić? A potrafisz sobie wymienić taką michę na miseczkę? Czy może masz jakiś pasek na podorędziu, który Ci to zwęzi? Skoro zwiększaliśmy żołądek powolutku, to może i zmniejszajmy powolutku. Wyobraź sobie, że wkładasz pomidorka do małej miseczki – czujesz pewnie i sytość, bo ta miseczka jest wypełniona. Tego samego pomidorka włóż do michy – pusto, co nie? Nie dziwota, że jesteś głodna/y a wiadomo, że jak Polak głodny to i zły. Zmniejszaj sobie porcje powoli. Jesz na śniadanie 3 kromki chleba? Zjedz jutro dwie – głodu za bardzo nie odczujesz, mózg jest oszukany i micha się zmniejszy. No może nie zaraz po takim śniadanku, ale jednak.
7.     Broń Cię Boże przed chemią – na rynku istnieje mnóstwo pigułek odchudzających.  Pół biedy jak są one naturalne, oparte na imbirze, czystku czy innych ziołach. Niestety w większości to czysta chemia, która nie dość, że nie pomaga to nierzadko ma w sobie narkotyki lub gorzej – dopalacze. Gwarantuję, że schudniesz bez tego i zdrowie będzie w lepszym stanie. Ostrożnie też z suplementacją. Najlepiej pójść do lekarza czy dietetyka i sprawdzić, czego brakuje. Pamiętaj, że suplementacja zaczyna działać po ok. 6 m-cach.
8.     Żeby spalać, trzeba mieć, co spalać – także jemy. Tak jemy! Zdrowa osoba płci żeńskiej, dorosła, ale nie w wieku złotej jesieni, nie ruszając się potrzebuje ok.1500kcal, żeby żyć. Złota jesień coś koło tego, ale jeśli koniecznie masz te kolorowe lata to można to sprawdzić – pewnie niewiele mniej. Tyle potrzebujesz żeby żyć. Jedz, co 3-4 godziny, w małych ilościach, rozsądnie, ale jedz.
9.     Monotonna dieta jest skazana na niepowodzenie – nie wierzę, że lubisz jak ktoś Ci coś narzuca, np. masz jutro ubrać do pracy czerwoną bluzkę i kropka, bo jutro czerwony będzie wpływał na produkcję czerwonych krwinek.  Nie ważne, że np. masz rude włosy i Ci nie pasuje. Zrobisz tak? Pewnie nie, ale jak Ci ktoś powie, że masz jeść powiedzmy, same białko to zjesz, bo, ktoś Ci powiedział, że od tego schudniesz. Albo zupę z kapusty. Wcinasz to aż masz po kokardę, ale chudniesz. A co po schudnięciu? Czy chcesz czy nie opiekujesz się efektem jo-jo?  Zacznij od tego, co lubisz jeść. No w życiu nie uwierzę, że nie masz ulubionych warzyw, owoców czy mięsa. Na pewno masz – no, więc czemu ktoś ma Ci narzucać, co masz jeść? Ja nie lubię brukselki, nie mogę jeść mlecznych rzeczy itd. Ty nie lubisz powiedzmy rzodkiewek – po prostu tak masz. Jedz, więc sobie pomidory zamiast rzodkiewek, poszukaj przepisów, z pomidorami. Urozmaicaj sobie to jedzenie, dodaj kolorów i już się nie męczysz.
10.  Nie traktuj siebie tak bardzo poważnie – nawet jak schudniesz ten kilogram zamiast dwóch to, co się stanie? Ziemia się rozstąpi, stracisz palec? Pamiętaj – straciłeś/aś kilogram- ziarnko – do ziarnka i już masz więcej. Zjadłaś batonik, bo nie dałaś rady? No i cóż wielkiego się stało?  Młodzi rodzice doskonale wiedzą, że jak się liczy ile maluszek zjadł to patrzy się z perspektywy tygodnia, a jak ten maluszek dorośnie to się coś zmienia? Nic. Zjadłaś batonik - miałaś przyjemność, w perspektywie tygodnia to naprawdę Pan Pikuś a po co Ci jeszcze poczucie winy? Jeden batonik ma ok.300kcal, pomyśl, co to jest w kategoriach tego, co potrzebujesz w tygodniu. Nie ruszałaś się, bo nie miałaś czasu? No i co z tego…to jest życie a nie jakiś obóz diety przymusowej.

Na koniec takie małe przypomnienie z lekcji biologii. Proces przemiany materii jest uaktywniany w stanie spokoju. Jeśli będziesz się ciągle stresować Dietą to nie schudniesz, bo organizm skupia się na innych częściach ciała – na sercu, mięśniach, układzie oddechowym. Układ pokarmowy stoi w miejscu i czeka na swoją kolejkę, czyli aż przestaniesz się denerwować. Wnioski wyciągnij sam/a.