Nie znam osoby
pełnoletniej- można rzec dorosłej, zwłaszcza płci żeńskiej, która choć raz w
swoim życiu nie była na diecie. Zdarza się to zwłaszcza wiosną, lub przed jakąś
ważną uroczystością rodzinną, że PANI DIETA wkracza impetem w nasze życie. Powodów
jej przybycia jest cała masa, ale głównym z nich jest to, że nagle okazuje się,
że wiosna, co prawda już przyszła, ale pewne części naszego ciała za nią nie
nadążają. Mało tego jeszcze sobie, otulone zimowym tłuszczykiem, grzecznie
drzemią. Nagle nasza ulubiona bluzka „zbiega” się w praniu, nasze jeansy
podążają za nią a ulubiona mała-czarna pewnie zostaje zamieniona na mniejszy
rozmiar przez jakąś złośliwą bestię. Wtedy zapraszamy panią Dietę i ona zaczyna
rządzić naszym życiem zastępując, co poniektórym nawet zdrowy rozsądek. Wiem,
co piszę, bo sama niejednokrotnie to przechodziłam. Rodzajów diet, które
przeszłam nie da się zliczyć i pewnie powstałaby z nich nie mała książka. Skutek
był jednak jeden – każda pomagała na chwilę i ciągnęła jeszcze za sobą swego ulubieńca
- efekt jo-jo. Nie lubię nieproszonych gości, więc skorzystałam z tego, co
praktycznie każdy z nas ma – intelektu. Usiadłam i pomyślałam. Z myślenia wyszedł efekt dwojaki, bo,
pomijając fakt, że przyniosło pozytywny
skutek to jeszcze od myślenia moi drodzy też się chudnie. Wyciągnięte wnioski, przetestowane na mojej
skromnej osobie i jak obserwuję paru innych, przedstawiam poniżej:
1. Nie ma diety –cud
– nie oszukujmy się ( wystarczy, że reklamy to robią) Zbierając tłuszczyk przez
ileś tam lat nie schudniemy w miesiąc tyle ile chcemy- no chyba, że zabieg
liposukcji; choć osobiście nie polecam, drogie to i nie do końca zdrowe. Mądre
książki piszą, że zdrowy spadek wagi to 05- 0,7 kg tygodniowo. Biorąc pod
uwagę, że miesiąc ma około 4 tygodni – zdrowo jest zrzucić 2-4 kg miesięcznie.
I tu nasuwa się pytanie, – o co właściwie nam chodzi: o kilogramy czy o
centymetry? Czy ktoś chodzi z wagą wypisaną na czole? Osobiście nie zauważyłam,
ale jeśli ktoś coś, niech daje znać.
2. Nie ma diety idealnej dla każdego –
każdy z nas jest inny. Jeden lubi brokuły, drugi kocha schabowe. I to jest
właśnie piękne! Nie patrz na to, że koleżanka na stosowanej właśnie diecie schudła
10 kg i już od jutra ją zaczynasz- bez względu na cenę. Weź proszę pod uwagę,
że ta koleżanka ma inną przemianę materii niż Ty, inną sytuację życiową, inne
nawyki żywieniowe a przede wszystkim inne SMAKI i inną sytuację zdrowotną. Ile
ludzi tyle smaków, upodobań, nawyków itd. – nie jesteśmy tacy sami, więc
dlaczego ma być jedna i ta sama dieta dla każdego? Ok – niech będzie ich 10 no dobra-
100, a ile jest ludzi? No właśnie. Stąd następny punkt
3. Zanim zaczniesz dietę: przypatrz
się sobie trochę –jesteś niepowtarzalną jednostką ludzką.
Weź sobie zeszyt i przez tydzień tylko, zapisuj, co jesz i w jakich ilościach.
Bez żadnego tam liczenia kalorii, po prostu pisz. Nie masz czasu latać z
zeszycikiem? I na to jest rada – na pewno masz telefon. Pewnie też możesz robić
nim zdjęcia – zrób fotkę jedzeniu, przed jego skonsumowaniem. Taki album czy
spis pozwoli Ci uświadomić sobie, co jesz, kiedy, w jakich ilościach. Na pewno
wiesz też, co lubisz, z czego możesz zrezygnować a bez czego żyć nie możesz, no,
bo jak zdeklarowanego mięsożercę przerzucić nagle na warzywka.
4. Wyznacz sobie małe cele –
zapraszasz panią Dietę do siebie i pierwsze pytanie, jakie Ci zadaje to jest: ile
chcesz schudnąć? Strzelasz 20 kg- no, bo czemu nie, zawsze chciałaś/chciałeś
tyle zrzucić. W tym momencie ja wierzę w
Twoje chcenie-, bo czemu nie, mało tego – wierzę, że możesz to osiągnąć, ale
jest to cel daleki, który biorąc pod uwagę Twoje zdrowie możesz osiągnąć, w
pięknych okolicznościach przyrody, za jakieś 6 m-cy. Spróbuj zrobić inaczej, –
na czym Ci zależy najbardziej w TYM MOMENCIE? Może chcesz się po prostu dopiąć
w jeansy, może chcesz zapiąć płaszcz, ale brakuje Ci 2 cm, a może brakuje Ci
pomysłów i chcesz schudnąć po prostu 3 kg. To osiągniesz znacznie szybciej niż
te 20 kg. A jaka potem satysfakcja…
5. Odróżnij głód od apetytu – głód
czujemy, kiedy ssie nas w żołądku, kiszki marsza grają a od ostatniego posiłku
minęło już sporo czasu. Apetyt czujemy, kiedy widzimy apetyczny serniczek, lody
z owocami albo – tu wersja dla mięsożerców- apetyczny, duży stek z masłem
szałwiowym. Ponadto jest coś takiego wstrętnego jak głód emocjonalny. Przypatrz
się, kiedy i co jesz, – jeśli w smutku, nerwach, zmartwieniach lub wręcz
przeciwnie – wielkiej radości sięgasz po coś słodkiego, ( bo tak zazwyczaj
jest) to pewnie odczuwasz głód emocjonalny. Dzieje się tak, dlatego, że nasz
system nerwowy do prawidłowego funkcjonowania potrzebuje glukozy. Jak się
denerwujemy, zwiększamy jej zużycie a więc organizm krzyczy – więcej cukru!! O
głodzie emocjonalnym, jako, że to temat rzeka, może w innym artykule.
6. Zacznij powoli –
człowieku proszę: nie katuj się! Nasz żołądek jest elastyczny i potrafi się
pięknie rozszerzać. Z wielkości małej miseczki ( tu strzelam) - 200 -300
gramowej przechodzimy do michy, w której i 2 kg się zmieści. Jednakowoż nie
dzieje się to z dnia na dzień. Rozszerzaliśmy sobie brzuszki powoli,
niezauważalnie i co teraz? Chcesz od razu to zmienić? A potrafisz sobie
wymienić taką michę na miseczkę? Czy może masz jakiś pasek na podorędziu, który
Ci to zwęzi? Skoro zwiększaliśmy żołądek powolutku, to może i zmniejszajmy
powolutku. Wyobraź sobie, że wkładasz pomidorka do małej miseczki – czujesz
pewnie i sytość, bo ta miseczka jest wypełniona. Tego samego pomidorka włóż do
michy – pusto, co nie? Nie dziwota, że jesteś głodna/y a wiadomo, że jak Polak
głodny to i zły. Zmniejszaj sobie porcje powoli. Jesz na śniadanie 3 kromki
chleba? Zjedz jutro dwie – głodu za bardzo nie odczujesz, mózg jest oszukany i
micha się zmniejszy. No może nie zaraz po takim śniadanku, ale jednak.
7. Broń Cię Boże przed chemią –
na rynku istnieje mnóstwo pigułek odchudzających. Pół biedy jak są one naturalne, oparte na
imbirze, czystku czy innych ziołach. Niestety w większości to czysta chemia,
która nie dość, że nie pomaga to nierzadko ma w sobie narkotyki lub gorzej –
dopalacze. Gwarantuję, że schudniesz bez tego i zdrowie będzie w lepszym
stanie. Ostrożnie też z suplementacją. Najlepiej pójść do lekarza czy dietetyka
i sprawdzić, czego brakuje. Pamiętaj, że suplementacja zaczyna działać po ok. 6
m-cach.
8. Żeby spalać, trzeba mieć, co spalać
–
także jemy. Tak jemy! Zdrowa osoba płci żeńskiej, dorosła, ale nie w wieku
złotej jesieni, nie ruszając się potrzebuje ok.1500kcal, żeby żyć. Złota jesień
coś koło tego, ale jeśli koniecznie masz te kolorowe lata to można to sprawdzić
– pewnie niewiele mniej. Tyle potrzebujesz żeby żyć. Jedz, co 3-4 godziny, w
małych ilościach, rozsądnie, ale jedz.
9. Monotonna dieta jest skazana na
niepowodzenie – nie wierzę, że lubisz jak ktoś Ci coś
narzuca, np. masz jutro ubrać do pracy czerwoną bluzkę i kropka, bo jutro
czerwony będzie wpływał na produkcję czerwonych krwinek. Nie ważne, że np. masz rude włosy i Ci nie
pasuje. Zrobisz tak? Pewnie nie, ale jak Ci ktoś powie, że masz jeść powiedzmy,
same białko to zjesz, bo, ktoś Ci powiedział, że od tego schudniesz. Albo zupę
z kapusty. Wcinasz to aż masz po kokardę, ale chudniesz. A co po schudnięciu?
Czy chcesz czy nie opiekujesz się efektem jo-jo? Zacznij od tego, co lubisz jeść. No w życiu
nie uwierzę, że nie masz ulubionych warzyw, owoców czy mięsa. Na pewno masz – no,
więc czemu ktoś ma Ci narzucać, co masz jeść? Ja nie lubię brukselki, nie mogę
jeść mlecznych rzeczy itd. Ty nie lubisz powiedzmy rzodkiewek – po prostu tak
masz. Jedz, więc sobie pomidory zamiast rzodkiewek, poszukaj przepisów, z
pomidorami. Urozmaicaj sobie to jedzenie, dodaj kolorów i już się nie męczysz.
10. Nie traktuj siebie tak bardzo
poważnie – nawet jak schudniesz ten kilogram zamiast dwóch to,
co się stanie? Ziemia się rozstąpi, stracisz palec? Pamiętaj – straciłeś/aś
kilogram- ziarnko – do ziarnka i już masz więcej. Zjadłaś batonik, bo nie dałaś
rady? No i cóż wielkiego się stało?
Młodzi rodzice doskonale wiedzą, że jak się liczy ile maluszek zjadł to
patrzy się z perspektywy tygodnia, a jak ten maluszek dorośnie to się coś
zmienia? Nic. Zjadłaś batonik - miałaś przyjemność, w perspektywie tygodnia to
naprawdę Pan Pikuś a po co Ci jeszcze poczucie winy? Jeden batonik ma ok.300kcal,
pomyśl, co to jest w kategoriach tego, co potrzebujesz w tygodniu. Nie ruszałaś
się, bo nie miałaś czasu? No i co z tego…to jest życie a nie jakiś obóz diety
przymusowej.
Na koniec takie małe przypomnienie z lekcji
biologii. Proces przemiany materii jest uaktywniany w stanie spokoju. Jeśli
będziesz się ciągle stresować Dietą to nie schudniesz, bo organizm skupia się
na innych częściach ciała – na sercu, mięśniach, układzie oddechowym. Układ
pokarmowy stoi w miejscu i czeka na swoją kolejkę, czyli aż przestaniesz się denerwować.
Wnioski wyciągnij sam/a.
Olu strzal w dziesiątkę. Super artykuł. Ja ponad miesiąc temu nie przeszłam na dietę. Ja zmieniłam swoje nawyki żywieniowe. Nie jem do obiadu ziemniaków tylko kawa mięsa i nawet tak schabowego smażonego ma smalcu!!! Ale do tego kopa surówki. Świeżych ważnych. Pije dużo wody cytryna. Mój pierwszy posilek to szklanka wody z cytryna. Potem 1 bułka z masą warzyw i z weldina. Czuję że jem coraz mniejsze porcje bo żołądek sam się zmniejsza :-) ograniczyła cukry do minimum Bk jadłam go za dużo..Bo kocham słodkie. Ale dałam radę. Sama ustaliłam swoja nowa taktykę żywienia. Bez katuszy bez wydawania fortuny pieniędzy na dietetyków. I ck da się.... Na razie - 4kg w ciągu miesiąca. Widać spore efekty. Do tego jeżdżę co kilka dni ma wycieczki rowerowe. I jest bosko!!!
OdpowiedzUsuń